Pabianice znajdują się w aglomeracji łódzkiej. Stanowią zarazem centrum 120-tysięcznego powiatu. Funkcjonują tutaj najważniejsze dla społeczności instytucje i urzędy. Miasto liczy 60 tys. mieszkańców i obejmuje obszar 33 km2.
W Pabianicach po zakończeniu II wojny Światowej schronienia szukało wielu przedstawicieli polskiej inteligencji. Jednym z nich był Witold Majewski – profesor gimnazjalny.
W 2009 roku w holu I Liceum OgólnoksztaÅ‚cÄ…cego im. J. Åšniadeckiego upamiÄ™tniony zostaÅ‚ Witold Majewski, wieloletni polonista tej szkoÅ‚y.
Nowe Å»ycie Pabianic (nr 44/2009) informowaÅ‚o, że tablicÄ™ pamiÄ…tkowÄ… odsÅ‚onili synowie profesora Zbigniew i WiesÅ‚aw. Gośćmi uroczystoÅ›ci byli prezydent miasta i zwiÄ…zani z liceum Honorowi Obywatele Pabianic: Janusz Alwasiak, Wojciech J. Stec, Jan Berner, Norbert Hans, emerytowani nauczyciele i dawni uczniowie szkoÅ‚y, delegacje z innych pabianickich placówek. Z programu przygotowanego przez mÅ‚odzież i wspomnieÅ„ wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ obraz Witolda Majewskiego: miÅ‚oÅ›nika literatury, pedagoga, który miaÅ‚ niekwestionowany autorytet, patrioty – uczestnika wojny 1920 roku i Powstania Warszawskiego.
Nauczyciel patronowaÅ‚ rajdowi zasÅ‚użonych pabianiczan, który zorganizowaÅ‚y PTTK, Towarzystwo PrzyjacióÅ‚ Pabianic i I LO. Komandorem byÅ‚a Alicja Bujacz. OkolicznoÅ›ciowa wÄ™drówka rozpoczęła siÄ™ od mszy w koÅ›ciele Å›w. Mateusza, na której ksiÄ…dz praÅ‚at Jan Szuba przypomniaÅ‚ zasÅ‚ugi Witolda Majewskiego. We mszy Å›w. uczestniczyli synowie: WiesÅ‚aw i Zbigniew z rodzinami, uczniowie pana profesora, dziaÅ‚acze TPP (Towarzystwa PrzyjacióÅ‚ Pabianic) z prezesem Adamem Marczakiem, czÅ‚onkowie PTTK z prezes Anna Teodorczyk, uczestnicy rajdu – drużyny z SP 5, 14, podstawówki w Petrykozach; gimnazja nr 1, 2, 3; ZS nr 2 i ILO oraz podopieczni Åšrodowiskowego Domu Samopomocy. Trasa prowadziÅ‚a przez miejsca zwiÄ…zane z życiem Majewskiego: ul. PuÅ‚askiego 14 i 23, gdzie mieszkaÅ‚, ul. Partyzancka 56 i Zamkowa 65 (dawne siedziby I LO, gdzie pracowaÅ‚. Na mecie w I LO przy Moniuszki na piechurów czekaÅ‚ poczÄ™stunek oraz pamiÄ…tkowe odznaki i dyplomy.
WiesÅ‚aw Majewski jest autorem opracowania „Witold Majewski (1901-1984): polonista, wychowawca, patriota, katolik”, które ukazaÅ‚o siÄ™ w książce „ChrzeÅ›cijanie” (red. bp Bohdan Bejze), t. XXI, 1995 r.
[WiesÅ‚aw Majewski, ur. 7.10.1931 w Sejnach, profesor m. in. Wojskowego Instytutu Historycznego i Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów wojskowych XIX wieku, autor wielu publikacji naukowych, uczeÅ„ profesora StanisÅ‚awa Herbsta]
Witold Majewski urodziÅ‚ siÄ™ 4 sierpnia 1901 r. w Nowogrodzie nad NarwiÄ…. Jego ojcem byÅ‚ Józef, aptekarz, urodzony w 1869 r., matkÄ… Emilia z Konarskich, urodzona w 1864 r. Do ich Å›lubu doszÅ‚o w 1896 r. 9 stycznia 1904 r. zmarÅ‚ Józef. Emilia pozostaÅ‚a z dwojgiem maÅ‚ych dzieci. Starszy syn WiesÅ‚aw urodziÅ‚ siÄ™ w 1899 r. Wychowywano jÄ… tak jak ówczesne panny ze sfery ziemiaÅ„skiej, później rodzina straciÅ‚a majÄ…tek. ZnaÅ‚a jÄ™zyk francuski, niemiecki, historiÄ™ i literaturÄ™, co jednak nie stanowiÅ‚o żadnego przygotowania zawodowego. Rada opiekuÅ„cza dzieci z wujem Konstantym Alchimowiczem lekarzem powiatowym Å‚omżyÅ„skim a mężem siostry zmarÅ‚ego Józefa na czele – zdecydowaÅ‚a by okoÅ‚o 1000 rubli uzyskane ze sprzedaży apteki zÅ‚ożyć do banku do czasu peÅ‚noletnioÅ›ci synów. ZjadÅ‚a je potem inflacja w czasie pierwszej wojny Å›wiatowej. Rodzina przeniosÅ‚a siÄ™ do Åomży, a Emilia zaczęła prowadzić stancjÄ™ dla uczniów i uczennic. DawaÅ‚a również lekcje.
Mimo trudnoÅ›ci finansowych Emilia posÅ‚aÅ‚a synów do ÅomżyÅ„skiej SzkoÅ‚y Handlowej. W czasie wojny zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™ budżet domowy. Witold zaczÄ…Å‚ dawać korepetycje, stopniowo miaÅ‚ ich coraz wiÄ™cej. Emilia zanotowaÅ‚a: Teraz Witold jest caÅ‚Ä… mojÄ… podporÄ…. Przygotowuje czterech chÅ‚opców do szkoÅ‚y Å›redniej. Pracuje biedaczek bardzo, ale nie przykrzy sobie tego. Owszem uważam, że go to napawa dumÄ…, że tyle zarabia. W tym roku miaÅ‚ ciężkie wakacje, po siedem godzin dziennie lekcji, piÄ™kny odpoczynek! A żeby siÄ™ choć kiedy poskarżyÅ‚”. W 1920 r. w wojsku usÅ‚yszaÅ‚ przypadkiem rozmowÄ™ o sobie, swych kolegów – żoÅ‚nierzy, uczniów mÅ‚odszych klas: „Majewski, jak uczy, to bez książki, bo wszystko ma w gÅ‚owie”. RzeczywiÅ›cie III ksiÄ™gÄ™ „Wojny galijskiej” Cezara umiaÅ‚em na pamięć – wspominaÅ‚ po latach. – Wszystkie zadania z algebry z podrÄ™cznika Okulicza miaÅ‚em przerobione, to samo z geometrii. Wszystkie zadania ze zbioru Rybluna. W ogóle kurs gimnazjalny miaÅ‚em w jednym palcu. W czasie wakacji 1919 r. dyrektor Helman chciaÅ‚ mi dopomóc i wystaraÅ‚ siÄ™ dla mnie o posadÄ™ w Towarzystwie Kredytowym Ziemskim, ale przepracowaÅ‚em tylko miesiÄ…c, gdyż korepetycje dawaÅ‚y mi dużo wiÄ™kszy zarobek. W ostatniej VIII klasie (rok szkolny 1919/1920) zaczynaÅ‚em korepetycje bezpoÅ›rednio po przyjÅ›ciu ze szkoÅ‚y, a koÅ„czyÅ‚em o godz. 11.30 w nocy. Rezultat – na pierwszy okres 5 dwój. Dyrektor Helman wezwaÅ‚ mnie do siebie, wypytywaÅ‚ siÄ™ o wszystko szczegóÅ‚owo, ofiarowaÅ‚ mi stypendium. Ale to stypendium byÅ‚o tak maÅ‚e, że zrezygnowaÅ‚em z niego. Od Bożego Narodzenia by trochÄ™ wygospodarować czasu dla siebie uczÄ™szczaÅ‚em na lekcje tylko do dużej przerwy, a potem szedÅ‚em do domu. Mimo to choć nieco poprawiÅ‚em moje oceny, byÅ‚em przeÅ›wiadczony, iż do matury mnie nie dopuszczÄ… – pisaÅ‚ w pamiÄ™tniku. Dopiero, gdy dowiedziaÅ‚ siÄ™, że zostaÅ‚ jednak dopuszczony – „Wówczas wszystkie korepetycje odprawiÅ‚em wziÄ…Å‚em siÄ™ za przygotowanie do matury”. ZdaÅ‚ jÄ… w maju 1920 roku.
Gdy w roku 1920 front polski zaczÄ…Å‚ siÄ™ zaÅ‚amywać, WiesÅ‚aw i Witold jako ochotnicy wstÄ…pili do zapasowego batalionu 33 puÅ‚ku piechoty. Uczestniczyli m. in. od 29 lipca do 2 sierpnia w obronie Åomży, gÅ‚ównie w obronie fortów na prawym brzegu Narwi. – Pluton nasz otrzymaÅ‚ rozkaz zajÄ™cia skrzydÅ‚a obrony – pisaÅ‚. – W tym celu trzeba byÅ‚o przeskoczyć lukÄ™ miÄ™dzy dwoma odcinkami waÅ‚ów, w którÄ… biÅ‚ od czasu do czasu sowiecki karabin maszynowy. Gdy przyszÅ‚a na mnie kolej, okropnie siÄ™ baÅ‚em, ale cóż, rozkaz byÅ‚ rozkazem. SkuliÅ‚em siÄ™, przeżegnaÅ‚em siÄ™ i skoczyÅ‚em. Szczęśliwie wylÄ…dowaÅ‚em za lukÄ….
We wrzeÅ›niu 1930 roku koÅ„czy studia z zakresu filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim i bierze Å›lub ze StefaniÄ… KalwejtównÄ… – nauczycielkÄ… szkoÅ‚y powszechnej. Jeszcze przed zdobyciem dyplomu podejmuje pracÄ™ w gimnazjum sejneÅ„skim, nastÄ™pnie otrzymuje posadÄ™ w gimnazjum w Lidzie. – Na uniwersytecie nie uczono nas ani metodyki, ani pedagogiki – wspominaÅ‚. – CzÅ‚owiek byÅ‚ zdany na siebie. RozumiaÅ‚em, że rezultaty może dać tylko praca. Przez pierwsze dwa lata nie kÅ‚adÅ‚em siÄ™ nigdy wczeÅ›niej niż koÅ‚o pierwszej w nocy. ZorganizowaÅ‚em koÅ‚o polonistyczne, które zaczęło wydawać pisemko „UczeÅ„ Kresowy”.
We wrześniu 1939 roku zaczął się koszmar sowieckiej okupacji. Już na drugi, czy trzeci jej dzień Witold dowiedział się, że interesuje się nim NKWD.
- Na rocznicÄ™ rewolucji październikowej odbyÅ‚a siÄ™ defilada, w której braÅ‚a udziaÅ‚ i mÅ‚odzież gimnazjalna. Gdy szÅ‚a przed trybunÄ… nie padÅ‚ z jej ust ani jeden okrzyk, byÅ‚a to mÅ‚odzież różnorodna – Polacy, BiaÅ‚orusini, Å»ydzi, Rosjanie. ZdaÅ‚a egzamin. WÅ‚aÅ›ciwie to byÅ‚ trumf nas, wychowawców. I nic nie pomogÅ‚y okrzyki padajÄ…ce z trybuny: „Da, zdrastwujet krasnaja maÅ‚adioż”, stopniowo przechodzÄ…ce w ryk wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci, a mÅ‚odzież szÅ‚a milczÄ…c, i tym milczeniem podkreÅ›lajÄ…c swojÄ… polskość, czy obywatelstwo polskie. W parÄ™ dni później wobec mnożących siÄ™ aresztowaÅ„ zrozumiaÅ‚em, że pozostanie na miejscu to samobójstwo. PrzyszÅ‚a ostatnia noc w Lidzie, koszmarna noc. MiaÅ‚em wszystko rzucić, zostawić ukochanÄ… StefÄ™ i dzieci, i wyjechać.
Witold znalazÅ‚ siÄ™ w Warszawie . PodjÄ…Å‚ starania o sprowadzenie rodziny do Generalnej Guberni. Przewodnicy jednak odmawiali przeprowadzenia przez granice 2 kobiet i 4 maÅ‚ych dzieci w wieku od 5 do 8 lat (do Lidy przyjechaÅ‚a z Nowogródka siostra Stefanii – Janina). DecydowaÅ‚ siÄ™ 23 czy 24 marca 1940 r. iść po nich sam, ale uczeÅ„, CzesÅ‚aw GliÅ„ski, powiedziaÅ‚: „Pan iść nie może, aresztujÄ… pana, ja pójdÄ™ i przyprowadzÄ™”. I rzeczywiÅ›cie dokonaÅ‚ tego, 6 kwietnia już byli w Warszawie.
RozpoczÄ…Å‚ pracÄ™ jako zastÄ™pca kierownika schroniska dla wysiedlonych i uchodźców. W 1943 roku wstÄ…piÅ‚ do Armii Krajowej. ZostaÅ‚ zastÄ™pcÄ… dowódcy kompanii Wojskowej SÅ‚użby Ochrony Powstania na Ochocie. (…) – Ludzie rozproszyli siÄ™ – pisze Witold bÄ™dÄ…cy w oddziale Kassura zapewne najbardziej wysuniÄ™tym na zachód. Wkrótce Niemcy, którzy prawdopodobnie wyszli z PÄ™cic, zaatakowali grupÄ™ (…) hitlerowcy odciÄ™li oddziaÅ‚ Kassura od reszty siÅ‚. ZaczÄ™to go otaczać. Kassur polegÅ‚. Resztki jego oddziaÅ‚u prawie nie miaÅ‚y broni. -ByÅ‚em przekonany, że to już koniec. SiedziaÅ‚em pod dziesiÄ…tkiem, w który wstrzelaÅ‚ siÄ™ karabin maszynowy z ostatnim granatem w rÄ™ku myÅ›lÄ…c, że żywy nie oddam siÄ™ w ich rÄ™ce. Wtedy zawoÅ‚aÅ‚ podoficer, że jest luka, że jeszcze dwa skrzydÅ‚a tyraliery niemieckiej nie zeszÅ‚y siÄ™ z sobÄ…. Witold z podchorążym uciekli przez tÄ™ lukÄ™ na póÅ‚noc, w stronÄ™ toru kolejki EKD.
W marcu 1945 r. Witold uzyskaÅ‚ pracÄ™ nauczycielskÄ… w gimnazjum w OstroÅ‚Ä™ce. Witold i Stefania w czasie wakacji 1945 i 1946 jeździli po Polsce, gÅ‚ównie po Ziemiach Odzyskanych szukajÄ…c polepszenia warunków swego bytu. W sierpniu 1946 r. rodzina przeniosÅ‚a siÄ™ do Pabianic poÅ‚ożonych blisko Åodzi, co miaÅ‚o uÅ‚atwić studia synom – WiesÅ‚awowi i Zbigniewowi. Witold pracowaÅ‚ do emerytury w Gimnazjum im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego, później zamienionym na jedenastolatkÄ™. Przez dÅ‚ugie lata miaÅ‚ parÄ™ etatów, m. in. w gimnazjum semestralnym dla mÅ‚odzieży pracujÄ…cej, później w gimnazjum papierniczym, poczÄ…tkowo przez parÄ™ lat jako wychowawca w bursie mÄ™skiej szkóÅ‚ Å›rednich i zawodowych. Regularnie wspieraÅ‚ finansowo rodzinÄ™ swego szwagra PacyÅ„skiego (nauczyciela jÄ™zyków klasycznych), więźnia politycznego skazanego w 1946 r. w procesie „Liceum” na 6 lat.
Pabianice
MÅ‚odzież uczÄ…ca siÄ™ w Pabianicach rekrutowaÅ‚a siÄ™ gÅ‚ównie spoÅ›ród dzieci robotników, rzemieÅ›lników i tzw. nitkarzy - wÅ‚aÅ›cicieli warsztatów produkujÄ…cych przÄ™dzÄ™.
- W najgorszych czasach stalinowskich nigdy z żonÄ… nie ukrywaliÅ›my swoich przekonaÅ„ religijnych – pisaÅ‚ Witold. Gdy gimnazjum przeniesiono na GórkÄ™ i droga do niego Witoldowi wypadaÅ‚a koÅ‚o ”nowego” koÅ›cioÅ‚a, zawsze doÅ„ przed pracÄ… wstÄ™powaÅ‚. Apele w bursie zaczynaÅ‚ i koÅ„czyÅ‚ pieÅ›niÄ… religijnÄ…. Gdy mu tego zabroniono, zrzekÅ‚ siÄ™ wychowawstwa. Gdy atakowano go na zebraniu zwiÄ…zkowym za religijność, stwierdziÅ‚, że konstytucja nie zabrania nauczycielom być katolikami. Po przywróceniu religii do szkóÅ‚ w roku 1956 zdoÅ‚aÅ‚ wbrew przepisom wprowadzić ksiÄ™dza prefekta do rady pedagogicznej. OkoÅ‚o roku 1959, gdy dyrektorka zażądaÅ‚a od rady pedagogicznej uchwaÅ‚y domagajÄ…cej siÄ™ Å›wieckoÅ›ci szkoÅ‚y, nie zgodziÅ‚ siÄ™ z tym stwierdzajÄ…c, że to sprawa ministerstwa lub rodziców - czym pociÄ…gnÄ…Å‚ za sobÄ… część rady pedagogicznej. Stefania zajęła takie samo stanowisko w swojej szkole, ale tu nikt jej nie poparÅ‚.
Bywa, że ludzie osobiÅ›cie bezkompromisowi nakÅ‚aniajÄ… swoje dzieci, w trosce o ich losy, do daleko idÄ…cych kompromisów. Nie byÅ‚o tak z Ojcem – wspominaÅ‚ jego syn. W roku 1948 odczytywano w klasach pismo protestujÄ…ce przeciw listowi Piusa XII skierowanemu do biskupów niemieckich, pismo jakoby od uczniów. Przychodzili do każdej klasy dyrektor - odczytywaÅ‚ i pytaÅ‚ „kto jest przeciw”. PodniosÅ‚em rÄ™kÄ™. Ojciec pracujÄ…cy w tej samej szkole sÅ‚owa mi nie powiedziaÅ‚, że nieostrożnie postÄ…piÅ‚em, czy coÅ› w tym rodzaju, ani później nie nakÅ‚aniaÅ‚ mnie, bym zmieniÅ‚ zdanie (chodziÅ‚o o mój podpis na tym piÅ›mie, jako czÅ‚onka samorzÄ…du szkolnego, w późniejszych rozmowach ze wzglÄ™dów taktycznych nie wystÄ™powaÅ‚em zresztÄ… przeciw pismu jako takiemu, ale domagaÅ‚em siÄ™ zmiany niektórych sformuÅ‚owaÅ„). Nie nakÅ‚aniaÅ‚ mnie też bym wstÄ…piÅ‚ do ZMP w roku 1948, gdy nagle mÅ‚odzież mojej szkoÅ‚y zaczęła to robić masowo w obawie, że siÄ™ nie dostanie na studia. W późniejszych latach Ojciec przestrzegaÅ‚ mnie jedynie, bym byÅ‚ ostrożny w rozmowach w pracy czy wÅ›ród przygodnie spotkanych ludzi z ujawnieniem swych nieprawomyÅ›lnych bÄ…dź nie najlepiej widzianych poglÄ…dów. Mama zawsze odparowywaÅ‚a przypomnieniem, jak to on w pociÄ…gach nieraz rozmawia nieostrożnie z nieznajomymi. RzeczywiÅ›cie potrafiÅ‚ pójść w tym kierunku bardzo daleko. Ojciec twierdziÅ‚, że wie, dokÄ…d można siÄ™ w tym bezpiecznie posunąć, ale w nastÄ™pstwie tego podczas tej rozmowy już mnie nie przestrzegaÅ‚.
OkoÅ‚o roku 1948 Witold poszedÅ‚ sam pieszo z Pabianic do CzÄ™stochowy, aby podziÄ™kować Bogu za ocalenie życia podczas powstania, dopeÅ‚niajÄ…c tym swej obietnicy zÅ‚ożonej, jak siÄ™ zdaje, już po owym ocaleniu. ChciaÅ‚o z nim pójść dwóch jego dawnych uczniów, a wówczas kleryków, ale biskup nie zgodziÅ‚ siÄ™, by na czas pielgrzymki zdjÄ™li sutanny. PamiÄ™tam też, że z pewnoÅ›ciÄ… mama, ale chyba i Ojciec przez dÅ‚ugie lata po wojnie nie jedli miÄ™sa w pierwszy dzieÅ„ Wielkanocy, a może i w pierwszy dzieÅ„ Bożego narodzenia, niewÄ…tpliwie wypeÅ‚niajÄ…c jakiÅ› Å›lub, ale nie mówili o tym nic.
Witold nie opuszczaÅ‚ Mszy Å›wiÄ™tych w niedzielÄ™. Jeżeli mógÅ‚, to dość czÄ™sto chodziÅ‚ na nabożeÅ„stwa majowe. W czasie pobytu w Pabianicach czÄ™sto chodziÅ‚ do koÅ›cioÅ‚a Å›w. Mateusza na Stare Miasto, specjalnie by wysÅ‚uchać nieraz bardzo odważnych kazaÅ„ ks. dziekana Antoniego Kaczewiaka, które wysoko ceniÅ‚. Od jesieni 1945 r. do Å›mierci stale prenumerowaÅ‚ lub regularnie co tydzieÅ„ kupowaÅ‚ „Tygodnik Powszechny”, a w nim do jego ulubionych autorów należeli m. in. Kisiel, Å»ychiewicz, GoÅ‚ubiew. Mocno odczuÅ‚, gdy na okres kwiecieÅ„-grudzieÅ„ 1981 r. urwaÅ‚a siÄ™ mu prenumerata tego pisma. WdziÄ™czny byÅ‚ bardzo siostrzenicy żony – Danucie PacyÅ„skiej-DrzewiÅ„skiej, która mu je wówczas dostarczaÅ‚a. Od schyÅ‚ku lat czterdziestych do poÅ‚owy lat sześćdziesiÄ…tych prenumerowaÅ‚ „Znak”. Nie odpowiadaÅ‚a mu zmiana profilu pisma, poprzez poÅ‚ożenie nacisku na problematykÄ™ filozoficznÄ…. Później czytywaÅ‚ je sporadycznie, podobnie jak „Więź”. Przed wojnÄ… posiadaÅ‚ obszernÄ… ilustrowanÄ… parafrazÄ™ Starego i Nowego Testamentu. Po wojnie posiadaÅ‚ i czytywaÅ‚ Nowy Testament, życiorysy Chrystusa, w tym Daniela Ropsa.
WÅ‚adze PRL tradycje walki o niepodlegÅ‚ość teoretycznie uznawaÅ‚y za swoje. Tradycje te, a szczególnie tradycje walk z RosjÄ… godziÅ‚y jednak w istocie w stanowiÄ…cy rosyjskÄ… agenturÄ™ reżim. StaraÅ‚ siÄ™ wiÄ™c on je zohydzić. Duża grupa publicystów reżimowych atakowaÅ‚a walki o niepodlegÅ‚ość jako bohaterszczyznÄ™, jako wyraz gÅ‚upoty polskiej. W dziaÅ‚alnoÅ›ci oficjalnej starano siÄ™ stÄ™pić ostrze tych tradycji poczynajÄ…c już od samej nazwy. Zwrot „walki o niepodlegÅ‚ość” za bardzo przypominaÅ‚, że teraz nie posiadano suwerennoÅ›ci, zatem używano nazwy „walki narodowo-wyzwoleÅ„cze”. NastÄ™pnie uznano za prawdziwie patriotyczne jedynie ugrupowania radykalne, przy czym starano siÄ™ jak najmniej mówić o walkach z RosjÄ…, a jak najwiÄ™cej o problemach spoÅ‚ecznych.
JednoczeÅ›nie jednak wÅ‚adze PRL, jeÅ›li nie chciaÅ‚y ujawnić siÄ™ w caÅ‚ej okazaÅ‚oÅ›ci jako agentura rosyjska, nie mogÅ‚y wycofać ze szkóÅ‚ najwybitniejszych dzieÅ‚ polskiej literatury, gloryfikujÄ…cych walki o niepodlegÅ‚ość, z III częściÄ… „Dziadów” i „Kordianem” na czele. StwarzaÅ‚o to szanse wychowania mÅ‚odzieży w duchu patriotycznym mimo wszelkich wymagaÅ„ programu starajÄ…cego siÄ™ ze wszystkich siÅ‚ tÄ™pić antyrosyjskie, niepodlegÅ‚oÅ›ciowe ostrze tych utworów. Witold umiejÄ™tnie wykorzystywaÅ‚ te możliwoÅ›ci. Nie jest przypadkiem, że w pamiÄ™ci jego dawnego ucznia, Jerzego Martena, utkwiÅ‚o przede wszystkim czytanie przez Witolda wierszy poetów romantycznych. „Ilekroć teraz biorÄ™ do rÄ…k któregokolwiek z romantycznych poetów i czytam dla siebie – echem odbity wraca mi jego [Majewskiego] interpretacja tak jak wówczas, kiedy na lekcjach recytowaÅ‚ nam wiersze. Później na uniwersytecie sÅ‚uchaÅ‚em wielu polonistów, ale nie pamiÄ™tam, aby któryÅ› z nich tak przemawiaÅ‚ do serca – jak przemawiaÅ‚ prof. Witold Majewski”. Czasem wykraczaÅ‚ poza program. OpowiadaÅ‚, jak w liceum dla dorosÅ‚ych, czytaÅ‚ fragmenty ze Å›wietnych przedwojennych podrÄ™czników „MówiÄ… wieki” Balickiego i Maykowskiego, podrÄ™czników przepojonych treÅ›ciami patriotycznymi. Uczniowie – w tym i grube ryby partyjne na skalÄ™ miasta – byli zdziwieni: „Dlaczego dzisiaj takich dobrych podrÄ™czników nie ma?”
W roku 1955 Witold zamierzaÅ‚ otworzyć akademiÄ™ mickiewiczowskÄ… hymnem „Jeszcze Polska”. WywoÅ‚aÅ‚o to poczÄ…tkowo sprzeciw komendanta milicji i inspektora szkolnego, ale w koÅ„cu siÄ™ zgodzili. ChciaÅ‚ wystawić z mÅ‚odzieżą „CelÄ™ bazyliaÅ„skÄ…”, fragment III części „Dziadów” (mÅ‚odzież w wiÄ™zieniu, wywożenie na Sybir), ale nie uzyskaÅ‚ zgody wÅ‚adz.
PotrafiÅ‚ trafić do mÅ‚odzieży, z treÅ›ciami patriotycznymi nawet w najgorszych czasach stalinowskich, kiedy to trzeba byÅ‚o być ostrożnym, ale nie zawsze czÅ‚owiek o tym pamiÄ™taÅ‚ i daÅ‚ siÄ™ unieść zapaÅ‚owi robienia aluzji do wspóÅ‚czesnoÅ›ci. – MÅ‚odzież rozumiaÅ‚a mnie zawsze – mówiÅ‚. – WystarczyÅ‚ ton, niedomówienie, a jeżeli zapomniaÅ‚o siÄ™, jakie to czasy i mówiÅ‚o siÄ™ wrÄ™cz, nie spotkaÅ‚a mnie żadna przykrość.
W roku szkolnym 1950/51 przyjechaÅ‚a do szkoÅ‚y wizytatorka z Åodzi w celu przychwycenia Witolda na prowadzeniu lekcji w niewÅ‚aÅ›ciwym duchu. PrzyszÅ‚a do jednej z jedenastych klas, gdzie miaÅ‚ być omawiany produkcyjniak „Rodzina Lebiodów”. – ZmartwiaÅ‚em – taki temat i wizytacja. Ale mÅ‚odzież w lot zorientowaÅ‚a siÄ™ w sytuacji i dyskutowaÅ‚a zgodnie z wymogami wÅ‚adz. W rezultacie wizytatorka podziÄ™kowaÅ‚a na koniec za tak upolitycznionÄ… lekcjÄ™. RelacjÄ™ Witolda potwierdziÅ‚ prof. dr hab. historii Andrzej Grabski, uczeÅ„ tej klasy, bezpoÅ›redni Å›wiadek tego zdarzenia.
https://ihpan.edu.pl/zmarli/andrzej-feliks-grabski-1934-2000/
Proponowano Witoldowi w pierwszych latach pobytu w Pabianicach dyrekturÄ™ gimnazjum, nie wymagajÄ…c wstÄ…pienia do partii. Witold odmówiÅ‚ wyjaÅ›niajÄ…c, że później „po roku, gdy już usadowiÄ™ siÄ™ na tym nowym stanowisku”, zażądajÄ… odeÅ„ wstÄ…pienia do partii jako cenÄ™ utrzymania funkcji. Projektodawca „zgodziÅ‚ siÄ™ z moim stanowiskiem. Widocznie trafnie przewidziaÅ‚em przyszÅ‚ość”. W późniejszych latach wÅ‚adze zamierzaÅ‚y dać Witoldowi parÄ™ razy order, ale on konsekwentnie umieszczaÅ‚ w formularzu, „iż mam brata ksiÄ™dza i że byÅ‚em ochotnikiem w roku 1920” i orderu nie otrzymywaÅ‚.
Stosunek wÅ‚adz szkolnych do Witolda, wybitnego przecież nauczyciela ujawniÅ‚ siÄ™ w peÅ‚ni, gdy po 19 latach pracy odszedÅ‚ na emeryturÄ™ i wyjeżdżaÅ‚ już z Pabianic. Jak pisaÅ‚, prawie go nie pożegnano. „Pani SaÅ‚aciÅ„ska, dyrektor mojej szkoÅ‚y ograniczyÅ‚a siÄ™ do paru sÅ‚ów na uroczystoÅ›ci Dnia Nauczyciela i to sprowokowana wystÄ…pieniem jednego z nauczycieli, który pożegnaÅ‚ mnie w kilku sÅ‚owach”.
GdzieÅ› na przeÅ‚omie lat czterdziestych i pięćdziesiÄ…tych Witold zachorowaÅ‚ na kamienie w nerkach. PoczÄ…tkowo lekarze źle rozpoznali chorobÄ™ i leczyli go na isjasz, w nastÄ™pstwie choroba siÄ™ silnie rozwinęła. MiaÅ‚ czÄ™sto ostre bóle. W latach 1957-59 uzyskaÅ‚ zniżkÄ™ godzin ze wzglÄ™du na stan zdrowia. Mimo paru operacji kamienie siÄ™ odnawiaÅ‚y, dopiero usuniÄ™cie jednej nerki w roku 1970 poÅ‚ożyÅ‚o kres chorobie.
W listopadzie 1965 roku Majewscy zamieszkali w Warszawie u syna Wiesława. Witold zmarł 27 czerwca 1984 roku.
Wspomnienia o profesorze
Ks. Alojzy PuszczyÅ„ski: Jako byÅ‚y prefekt Gimnazjum i Liceum im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego w Pabianicach w latach 1946-1950, wspóÅ‚pracowaÅ‚em ze Å›p. prof. Witoldem Majewskim. Z tych czasów mocno utkwiÅ‚a mi w pamiÄ™ci postać tego wielkiego pedagoga i wykÅ‚adowcy jÄ™zyka polskiego. CechowaÅ‚a go doskonaÅ‚a znajomość wykÅ‚adanego przedmiotu i umiÅ‚owanie polskiej literatury. BÄ™dÄ…c gorliwym patriotÄ…, przekazywaÅ‚ swÄ… wiedzÄ™ z zaangażowaniem.
MÅ‚odzież sÅ‚uchaÅ‚a jego wykÅ‚adów z wielkÄ… uwagÄ…, a nawet z entuzjazmem. CieszyÅ‚ siÄ™ gÅ‚Ä™bokim szacunkiem, zaufaniem i sympatiÄ… mÅ‚odzieży, która umiaÅ‚a jednak zachować wobec niego prawidÅ‚owy dystans, okreÅ›lany jako timor reverentialis. W gronie pedagogicznym byÅ‚ nigdy nie kwestionowanym autorytetem. Z jego zdaniem zawsze liczyli siÄ™ wszyscy.
Jako osoba prywatna, w towarzystwie, byÅ‚ bardzo bezpoÅ›redni, szczery, otwarty i wyrozumiaÅ‚y. Nigdy jednak nie wypowiadaÅ‚ niewÅ‚aÅ›ciwych sÅ‚ów, przejawiajÄ…c zawsze wielkÄ… osobistÄ… kulturÄ™.
Profesor był głęboko wierzącym i praktykującym katolikiem. Dawał temu wyraz w swych wypowiedziach i życiowej postawie. Pamiętam dokładnie, jak w niedziele uczestniczył regularnie razem z młodzieżą we Mszy świętej. Brał udział w rekolekcjach wielkopostnych urządzanych dla młodzieży. Na oczach młodzieży przystępował do sakramentu pokuty i do komunii świętej.
W trudnych momentach tamtych czasów, kiedy papież Pius XII wydaÅ‚ list do biskupów niemieckich w 1947 roku, powstaÅ‚y nieuzasadnione emocje i fale krytyki, w którÄ… usiÅ‚owano wÅ‚Ä…czyć mÅ‚odzież. Wówczas to profesor Witold Majewski razem ze mnÄ… wystÄ…piÅ‚ otwarcie w obronie Ojca ÅšwiÄ™tego. Na szczęście posiadaÅ‚em wydrukowanÄ… na powielaczu w podziemiu w czasie okupacji hitlerowskiej pierwszÄ… encyklikÄ™ Piusa XII Summi Pontificatus, w której Ojciec ÅšwiÄ™ty w październiku 1939 r. (już po kampanii wrzeÅ›niowej) bez żadnych niedomówieÅ„ stanÄ…Å‚ po stronie Polski. MiaÅ‚em również do dyspozycji wydanÄ… w 1946 r. książkÄ™ Stefana Zuzelskiego (kryptonim późniejszego Prymasa TysiÄ…clecia) ”Pius XII a Polska”. TÄ™ książkÄ™ profesor Majewski pożyczyÅ‚ ode mnie.
W lipcu 1950 r., kiedy spÄ™dzaÅ‚em wakacje w DÄ…browie-Pawlikowicach (k. Pabianic) odwiedziÅ‚ mnie prof. Witold Majewski, ubrany w strój podróżnika z plecakiem i laskÄ… w rÄ™ku. OkazaÅ‚o siÄ™, że odbywaÅ‚ pieszÄ… pielgrzymkÄ™ do CzÄ™stochowy, dziÄ™kujÄ…c Bogu i Matce NajÅ›wiÄ™tszej za ocalenie caÅ‚ej rodziny z pożogi wojennej i Powstania Warszawskiego, w którym braÅ‚ udziaÅ‚ jako oficer Armii Krajowej. OÅ›wiadczyÅ‚, że taki uczyniÅ‚ Å›lub i teraz go wypeÅ‚nia.
Po przybyciu do Pabianic w 1946 r. prof. Witold Majewski zamieszkaÅ‚ z rodzinÄ… przy ul. PuÅ‚askiego w internacie dla mÄ™skiej mÅ‚odzieży i przez szereg lat byÅ‚ wychowawcÄ… i kierownikiem tego internatu (mieÅ›ciÅ‚ siÄ™ on w budynku przedwojennego Gimnazjum i Liceum im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego). WÅ›ród wychowanków tego internatu, wÅ›ród wszystkich uczniów i uczennic prof. Majewskiego ciÄ…gle jest żywa pamięć o jego wybitnej osobowoÅ›ci. Na sam dźwiÄ™k nazwiska „profesor Witold Majewski” rozjaÅ›niajÄ… siÄ™ oblicza, gdy natomiast ktoÅ› wspomni o jego Å›mierci, można zauważyć smutek, a nawet ból.
W trakcie wieloletniego pobytu w Pabianicach, prof. Majewski pokochaÅ‚ to miasto, jego mieszkaÅ„ców, mÅ‚odzież i szkoÅ‚y. Åšwiadczy o tym tekst artykuÅ‚u, który zamierzaÅ‚ ogÅ‚osić drukiem w sprawie zmiany nazwy Liceum im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego w Pabianicach. Posiadany przeze mnie odpis tego tekstu niniejszym zaÅ‚Ä…czam.
Podzwonne dla I Liceum OgólnoksztaÅ‚cÄ…cego im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego w Pabianicach
PrzybyÅ‚em do Pabianic w sierpniu 1946 r. Losy wojny rzuciÅ‚y mnie z ruin Warszawy do tego miasta prawie niezniszczonego. RozpoczÄ…Å‚em pracÄ™ jako polonista w I Liceum im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego. SzkoÅ‚a mieÅ›ciÅ‚a siÄ™ w skromnym ciasnym budynku przy ul. Partyzanckiej. SzkoÅ‚a na pierwszy rzut oka niepozorna, nawet niżej przeciÄ™tnej prowincjonalnej szkoÅ‚y Å›redniej. Ale to tylko pozór pierwsze wrażenie. MiaÅ‚a ona wielkÄ… i wspaniaÅ‚Ä… tradycjÄ™. W tym robotniczym mieÅ›cie powstaÅ‚ w czasie zaborów zalążek polskiej szkoÅ‚y Å›redniej. Stanie siÄ™ ona z czasem dumÄ… Pabianic. Jej wychowankowie co roku powiÄ™kszali kadry inteligencji polskiej w naszym mieÅ›cie. Wielu z nich szÅ‚o w Å›wiat, torujÄ…c drogÄ™ do przyszÅ‚ej, już wolnej ojczyzny w oparciu o wiedzÄ™ zdobytÄ… w szkole im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego.
ByÅ‚a to szkoÅ‚a wielce zasÅ‚użona dla Pabianic. WrosÅ‚a caÅ‚kowicie i na zawsze w historiÄ™ tego robotniczego i polskiego miasta, a tak zatÅ‚oczonego żywioÅ‚em obcym – niemieckim. Przeciwko stale napÅ‚ywajÄ…cej fali inteligencji niemieckiej wyrastaÅ‚a fala inteligencji polskiej, wychowanków tej szkoÅ‚y im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego.
W tej szkole rozpoczÄ…Å‚em pracÄ™ po II wojnie Å›wiatowej. My wszyscy pracujÄ…cy w niej rozumieliÅ›my, jaka odpowiedzialność ciąży na nas. Musimy odrobić to, co wojna zniszczyÅ‚a w sercach naszej mÅ‚odzieży i wychować jÄ… tak, by byÅ‚a godna swych poprzedników. W szkole tej pracowaÅ‚em prawie 20 lat, od sierpnia 1946 r. do wrzeÅ›nia 1966 r. Szmat życia i dlatego zaskoczyÅ‚a mnie wiadomość, że zasÅ‚użona dla naszego miasta szkoÅ‚a im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego o tak bogatej tradycji, w zwiÄ…zku z reformÄ… szkolnictwa otrzymaÅ‚a miano „ZespóÅ‚ SzkóÅ‚ OgólnoksztaÅ‚cÄ…cych nr 1”. Co zadecydowaÅ‚o tym, nie wiem. Mimo że opuÅ›ciÅ‚em Pabianice 15 lat temu, wiadomość o tej decyzji pozostawiÅ‚a w mym sercu żal. Jeżeli ten żal chwyta za serce czÅ‚owieka przypadkowo zwiÄ…zanego z tym miastem, cóż mówić o rodzimych pabianiczanach. Å»al mi, że koÅ„czy siÄ™ tradycja tak zasÅ‚użonej placówki, która w latach zaborów byÅ‚a pierwszÄ… szkoÅ‚Ä… polskÄ…, co tak wysoko nosiÅ‚a sztandar polskoÅ›ci w tym mieÅ›cie, gdzie czuÅ‚ siÄ™ panem niemiecki kapitalista, i żal mi, że gdy wykruszÄ… siÄ™ ostatni wychowankowie tej szkoÅ‚y, już nikt o niej nie wspomni. Pozostanie chyba tylko powtórzyć za SÅ‚owackim: „Wszystko, co zniknęło w przeszÅ‚oÅ›ci, ma dla mnie teraz anielskÄ… twarz i anielski gÅ‚os”. (Witold Majewski - Warszawa, 28 lipca 1980 r.)
Henryk Zagórowski: Gdy po Powstaniu Warszawskim opuÅ›ciÅ‚em WarszawÄ™ i znalazÅ‚em siÄ™ w CzÄ™stochowie, trafiÅ‚em „na komplety” do Braci Szkolnych. Wówczas polskiego uczyÅ‚a mnie Zofia Kossak-Szczucka. WydawaÅ‚oby siÄ™, że trudno by oczekiwać czegoÅ› doskonalszego. A jednak…
We wrzeÅ›niu 1945 r. rozpoczÄ…Å‚em naukÄ™ w III klasie Gimnazjum im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego w Pabianicach. Moim wychowawcÄ… i nauczycielem jÄ™zyka polskiego zostaÅ‚ – aż do matury w maju 1948 r. – mgr Witold Majewski. Niewysoki, krÄ™pej budowy, wydawaÅ‚oby siÄ™ „przeciÄ™tny” – a jednak to wÅ‚aÅ›nie jego zaliczam do ludzi, którzy w zasadniczy sposób przyczynili siÄ™ do uksztaÅ‚towania mojego charakteru, mojego podejÅ›cia do życia i do moich w tym życiu obowiÄ…zków. Klasa, do której chodziÅ‚em, byÅ‚a niewielka (12 osób) raczej zdolnych, pracowitych, choć nie pozbawionych wszelkich cech wÅ‚aÅ›ciwych temu wiekowi. PodejÅ›cie do nowej rzeczywistoÅ›ci, do religii byÅ‚o wÅ›ród tej grupki różne – od skrajnie lewicowego i ateistycznego do „reakcyjnego i idealistycznego”. ZasÅ‚ugÄ… i osiÄ…gniÄ™ciem naszego wychowawcy staÅ‚o siÄ™ to, że mimo różnic ta maÅ‚a grupka byÅ‚a zgranÄ… wspólnotÄ…, która naukÄ™ i etykÄ™ przyjęła za podstawowy obowiÄ…zek ucznia i w efekcie zostaÅ‚a wÅ‚aÅ›ciwie przygotowana do podjÄ™cia obowiÄ…zków wobec spoÅ‚eczeÅ„stwa i Ojczyzny. Za żadnego z wychowanków prof. Majewskiego nie trzeba siÄ™ wstydzić. Przez 4 lata uksztaÅ‚towaÅ‚ nas na ludzi przyzwoitych, dobrych obywateli i spoÅ‚eczników. WychowywaÅ‚ jakby mimowolnie, niedostrzegalnie – tak samo przez siÄ™ … Przede wszystkim nauka, praca i wzorowe wypeÅ‚nianie obowiÄ…zków. Stale dobry przykÅ‚ad. PodkreÅ›lanie na lekcjach akcentów wychowawczych, wskazywanie wzorców, krytyka bÅ‚Ä™dów, niewÅ‚aÅ›ciwego zachowania, zÅ‚ego podejÅ›cia, bÅ‚Ä™dnej postawy. Jego lekcje byÅ‚y arcyciekawe wciÄ…gajÄ…ce, angażujÄ…ce. UmiÅ‚owaÅ‚ poezjÄ™ i literaturÄ™ oraz historiÄ™ Polski i tÄ… miÅ‚oÅ›ciÄ… do piÄ™kna i patriotycznych, wychowawczych treÅ›ci potrafiÅ‚ nas zarazić. Do dziÅ› umiem na pamięć Janickiego De sui sibi, wiÄ™cej niż poÅ‚owÄ™ poezji Kochanowskiego z „OdprawÄ… posÅ‚ów greckich”, „Trenami”, „Hymnem do Boga”.
WiedziaÅ‚ do kogo mówi. „Dziady” Mickiewicza na scenie w jego reżyserii i inscenizacji – i, w czasach Stalina, akcenty patriotyczne: „NajmÅ‚odszy dziesięć lat nieboże/SkarżyÅ‚ siÄ™, że Å‚aÅ„cuch podźwignąć nie może/I pokazywaÅ‚ nogÄ™ skrwawionÄ… i nagÄ…”.
Setki takich fragmentów zapadaÅ‚o w pamięć i serce. W czasach stalinowskich peÅ‚ne wychowanie religijne i przerobienie peÅ‚nej lektury z tÄ… tematykÄ… zwiÄ…zanej! Do dziÅ› modlÄ™ siÄ™ odmawiajÄ…c „Hymn do Boga” i „Kto siÄ™ w opiekÄ™”. PamiÄ™tam szereg lektur, m. in. „LalkÄ™” Prusa. Lekcja zorganizowana byÅ‚a jako „SÄ…d nad Wokulskim”. ByÅ‚em obroÅ„cÄ…, Czarek Piechucki prokuratorem. Czas lekcji (dwie godziny) wydÅ‚użyÅ‚ siÄ™; trwaÅ‚ od 11.20 do 18-tej i nikt nie wiedziaÅ‚, kiedy minÄ…Å‚. Jakie to byÅ‚o zaangażowanie, jakie emocje! Takich lekcji siÄ™ nie zapomina.
Na maturze, po raz pierwszy w życiu, pisaÅ‚em o Å»eromskim: „Wizja szklanych domów Å»eromskiego na tle dzisiejszej rzeczywistoÅ›ci przy budowie nowej Polski”. OsiemnaÅ›cie stron i piÄ…tka. Matur zresztÄ… z piÄ…tkami od góry do doÅ‚u byÅ‚o pięć. Ale temat pracy utkwiÅ‚o mi w pamiÄ™ci tak bardzo, że kiedyÅ›, po 30 latach, lecÄ…c z Genewy do Warszawy z p. MonikÄ… Å»eromskÄ…, dwie godziny dyskutowaliÅ›my o tych ideaÅ‚ach i marzeniach jej ojca, o naszym w tym dziele zaangażowaniu i udziale.
Jeżeli my, wychowankowie prof. Majewskiego coÅ› w życiu zdziaÅ‚aliÅ›my dla ludzi i Polski, to dlatego, że On nas uczyÅ‚, jak sÅ‚użyć ojczyźnie pracÄ…, sercem i umysÅ‚em. I wiem, że każdy z jego wychowanków ma siÄ™ czym pochwalić. Tolerancyjny i wyrozumiaÅ‚y, cierpliwy, a jednak konsekwentny, zaangażowany w nasze wychowanie i naukÄ™ caÅ‚ym sercem, nie liczÄ…c siÄ™ z czasem czy nakÅ‚adem pracy. PamiÄ™tam jego reakcjÄ™ na wagary caÅ‚ej klasy za miasto „na PliszkÄ™”. UmiaÅ‚ ten incydent mÄ…drze rozstrzygnąć i wykorzystać dla naszego dobra. (…)
Jan Cieszkowski: We wrzeÅ›niu 1945 r., jako czternastoletni chÅ‚opiec, zaczÄ…Å‚em naukÄ™ w Gimnazjum im. Joachima Chreptowicza w Ostrowcu ÅšwiÄ™tokrzyskim. Po ukoÅ„czeniu I klasy, na skutek zmiany ukÅ‚adów, jakie zaistniaÅ‚y w mojej rodzinie, przeniosÅ‚em siÄ™ do Pabianic. Å»al mi byÅ‚o opuszczać mojÄ… rodzinnÄ…, kieleckÄ… ziemiÄ™, profesorów i kolegów, z którymi Å‚Ä…czyÅ‚y mnie serdeczne kontakty oraz swojÄ… szkoÅ‚Ä™, którÄ… bardzo polubiÅ‚em.
W Pabianicach rozpoczÄ…Å‚em naukÄ™ w II klasie Gimnazjum MÄ™skiego im. JÄ™drzeja Åšniadeckiego przy ul. Partyzanckiej. Do nowej szkoÅ‚y przyszedÅ‚em peÅ‚en obaw i mieszanych uczuć. Jak tu bÄ™dzie? Nowe, nieznane mi Å›rodowisko, nowi koledzy i co najważniejsze, nowi nauczyciele. Na każdej lekcji inne wrażenia i inne uczucia. Powoli jednak zaczÄ…Å‚em siÄ™ przyzwyczajać do nowych warunków i wymogów.
Nauczyciele bardzo zróżnicowani wiekiem, poglÄ…dami i podejÅ›ciem do uczniów. Jeden z nich zainteresowaÅ‚ mnie w szczególny sposób. ByÅ‚ nim polonista, prof. Witold Majewski, czÅ‚owiek raczej niskiego wzrostu, dość krÄ™pej budowy ciaÅ‚a, lat okoÅ‚o 45.
Wiadomo nam byÅ‚o, że przybyÅ‚ z Warszawy, że jest wielkim patriotÄ…, że braÅ‚ czynny udziaÅ‚ w Powstaniu Warszawskim. DowiedziaÅ‚em siÄ™ też z miarodajnych źródeÅ‚, że opuÅ›ciÅ‚ WarszawÄ™ i przybyÅ‚ do Pabianic, aby uniknąć presji i przeÅ›ladowaÅ„ ze strony UB za udziaÅ‚ w powstaniu w charakterze oficera AK. Już pierwszy wykÅ‚ad z jÄ™zyka polskiego i sama osobowość profesora wywarÅ‚y na mnie gÅ‚Ä™bokie wrażenie. Bardzo poważny, skupiony, a równoczeÅ›nie wielkiej pogody ducha, czÄ™sto tryskajÄ…cy żartem. (…)
DokÅ‚adniej poznaÅ‚em profesora, kiedy we wrzeÅ›niu 1949 r. zamieszkaÅ‚em w miÄ™dzyszkolnym internacie w Pabianicach przy ul. PuÅ‚askiego 14, gdzie profesor mieszkaÅ‚ ze swojÄ… rodzinÄ… i peÅ‚niÅ‚ równoczeÅ›nie funkcjÄ™ wychowawcy mÅ‚odzieży. PoznaÅ‚em go tutaj już nie tylko jako nauczyciela jÄ™zyka polskiego, ale również jako wychowawcÄ™ (…) byÅ‚ bezgranicznie oddany mÅ‚odzieży, nad którÄ… sprawowaÅ‚ opiekÄ™. W każde popoÅ‚udnie spÄ™dzaÅ‚ dużo czasu w Å›wietlicy, gdzie zbierali siÄ™ sÅ‚absi uczniowie, aby wspólnym wysiÅ‚kiem odrabiać zadane lekcje. InteresowaÅ‚ siÄ™ wszystkim. PomagaÅ‚ i udzielaÅ‚ rad nie tylko w dziedzinie jÄ™zyka polskiego, ale również Å‚acinie, historii, a nawet matematyce, którÄ…, jak siÄ™ okazaÅ‚o, znaÅ‚ doskonale na poziomie wszystkich klas do samej matury. Jako wychowawca byÅ‚ bardzo wymagajÄ…cy, ale równoczeÅ›nie niesÅ‚ychanie wyrozumiaÅ‚y, znajÄ…cy doskonale psychikÄ™ mÅ‚odego czÅ‚owieka. WÅ›ród wychowanków internatu nie byli sami anioÅ‚owie. ByÅ‚o to zbiorowisko uczniów z różnych szkóÅ‚, o różnym poziomie kultury i wychowania. ZdarzaÅ‚y siÄ™ nieraz burdy, brutalne zachowanie i rynsztokowe wyrażenia, a nawet przypadki pijaÅ„stwa, zwÅ‚aszcza u mÅ‚odzieży przerosÅ‚ej, która z dużym opóźnieniem koÅ„czyÅ‚a szkoÅ‚Ä™, ponieważ wojna przeszkodziÅ‚a w pobieraniu nauki we wÅ‚aÅ›ciwym dla niej czasie. Z takimi delikwentami profesor odbywaÅ‚ poważne i życzliwe rozmowy w cztery oczy. Rozmowy te wydawaÅ‚y wspaniaÅ‚e owoce. Delikwent wychodziÅ‚ ze spotkania zawstydzony, ale zadowolony oraz peÅ‚en wdziÄ™cznoÅ›ci i szacunku dla wychowawcy. Najważniejsze jednak byÅ‚o to, że zmieniaÅ‚ sposób swego postÄ™powania i stawaÅ‚ siÄ™ lepszym czÅ‚owiekiem. (…)
WyjawiÅ‚em mu też swojÄ… najgÅ‚Ä™bszÄ… tajemnicÄ™, że zamierzam wstÄ…pić do seminarium duchownego. Na twarzy profesora odbiÅ‚a siÄ™ gÅ‚Ä™boka radość. PowiedziaÅ‚ do mnie: „Przyjacielu, podobnych do ciebie wychowanków mam caÅ‚e dziesiÄ…tki, a może setki, bo w swoim czasie byÅ‚em profesorem w Gimnazjum Biskupim, a i w ostatnim czasie już tu, w Pabianicach, dochowaÅ‚em siÄ™ takich”. I tu wymieniÅ‚ imiennie Bohdana Bejze, obecnego biskupa sufragana diecezji Å‚ódzkiej, który wtedy byÅ‚ już alumnem drugiego roku Seminarium Duchownego w Åodzi. (…)
Krystyna Gaczewska-KapituÅ‚kowa: (…) Profesor Witold Majewski przyszedÅ‚ do nas w klasie maturalnej jako czwarty z kolei polonista mojej gimnazjalnej edukacji. ByÅ‚ to rok 1948. Od pierwszej chwili staÅ‚ siÄ™ najwiÄ™kszym autorytetem, nawet wÅ›ród „zdebów” (wszyscy nimi wówczas byliÅ›my na skutek przerwy wojennej), którzy jakoÅ› tam chcieli przepchnąć siÄ™ przez szkolne sito, a inklinacji do literatury piÄ™knej nie zdradzali. Zahartowani przez ciężkie lata okupacji, twardzi i czÄ™sto gruboskórni, przecież otwierali szeroko oczy, gdy mówiÅ‚ o przeszÅ‚oÅ›ci, o Polsce i poddawali siÄ™ czarowi jego sÅ‚owa. (…)
Pod wpływem Profesora, choć bez żadnej namowy z jego strony, wybrałam polonistykę i jestem tym, kim jestem. Jego osobowość, autorytet moralny i naukowy zaważyły na mojej życiowej decyzji, a przyjaźń przetrwała do dziś. Ostatni list Profesora nosi datę 15 kwietnia 1984 r.
Kiedy w roku 1960 objÄ…Å‚ za mnie zastÄ™pstwo w Technikum Handlowym dla PracujÄ…cych (urodziÅ‚am wówczas trzeciego syna), dumna byÅ‚am, że mogÄ™ powierzyć mych wdziÄ™cznych sÅ‚uchaczy jego opiece. On zaÅ› zapewniaÅ‚ mnie z wrodzonÄ… skromnoÅ›ciÄ…: „MyÅ›lÄ™, że nie narobiÄ™ Pani baÅ‚aganu”. Profesorze… (…)
W stolicy wraz z żonÄ… uczestniczyÅ‚ żywo w wydarzeniach kulturalnych, w obchodach rocznic narodowych, manifestacjach patriotycznych i religijnych, ponadto wspóÅ‚pracowaÅ‚ z synem WiesÅ‚awem, autorem wielu książek historycznych. Podczas którejÅ› wizyty u paÅ„stwa Majewskich na Pruszkowskiej, a byÅ‚y to zawsze spotkania oczekiwane i serdeczne, otrzymaÅ‚am jednÄ… z tych książek: „DÄ™be Wielkie – Iganie -1831”, wydawnictwa MON, z pamiÄ™tnÄ… dedykacjÄ…: „Drogiej mojej uczennicy Pani Krystynie pracÄ™ mego Syna dla pamiÄ™ci i aby jej synowie jÄ… przeczytali – Witold Majewski”. (…)
Autor: Saławomir Saładaj